wtorek, 26 maja 2015

#1. Królowa własnego cierpienia

„W gnieździe uplecionym z ciała
żył ptak
bił skrzydłami o serce
nazywaliśmy go najczęściej: niepokój
a czasem: miłość” Zbigniew Herbert

Pierwsze uderzenie.
Cichy jęk wydostał się z ust kobiety. Przyszła tutaj, znowu. Z powodu chęci zapomnienia, odrzucenia własnych prawd i domysłów, zmasakrowania starych wspomnień. Trening dawał jej ukojenie.
Drugie uderzenie.
To za wszystkie krzywdy, za niezrozumiałe pożegnania, za obelgi. Za jego obecność, której tak naprawdę nigdy nie było. I za własną głupotę.
Trzecie uderzenie.
Zachciało jej się płakać, chciała krzyczeć, lecz stłumiła emocje w sobie. Obiecała, że będzie silna. Niestety każde: jesteś irytująca, powracało do niej niczym mantra.
Czwarte uderzenie.
Całkowity przełom w pokucie, jaką odbywała. Nabrała pewności i chęci na dalsze katowanie swojego ciała. Potrzebowała bólu — swoistego ukojenia, ostoi, bo tylko to jej dawał. Nigdy jednak nie zaznała spokoju na stałe.
Piąte uderzenie.
Powrócił koszmar, o którym chciała zapomnieć. Przecież to była tylko głupia, młodzieńcza miłość. Tylko kilka zalotnych spojrzeń, tylko kilka zimnych słów. Tylko jedno: dziękuję.
Szóste uderzenie.
Krew spłynęła z jej dłoni, lądując na brudnej ziemi. Zagryzła mocno wargę, tępo wpatrując się w pal przed sobą. Półmetek cierpienia już za nią, tak niewiele zostało do końca.
Siódme uderzenie.
Promieniujący ból przeszedł przez ciało, zazgrzytała zębami, nie wydając żadnego dźwięku. Stłumiła krzyk. Tak samo chciała stłumić uczucia, burzę emocji tlących się w środku. Już niewiele...
Ósme uderzenie.
Oparła się o pal, wycierając pot zmieszany z juchą ze swojego czoła. Zmarszczyła brwi, popadając w depresyjny stan. Potrzebowała go, tu, teraz, zaraz.
Dziewiąte uderzenie.
Powoli odchodziła od zmysłów. Dochodziła do końca. Nie mogła się teraz poddać.
Dziesiąte uderzenie.
Ostatnie. Jej codzienny, pokutny rytuał dobiegł końca. Dzięki niemu zachowała pozorną trzeźwość umysłu. Dzięki niemu przetrwała. Przez niego stała się królową. Królową własnego cierpienia, zniewolonej duszy.
A to wszystko przez niespełnioną miłość.